Płeć i seks w czasach transformacji

dr Ludmiła Janion

Czasy transformacji – za które uznaję „długie lata 90.” (1989-2004), czyli okres od obrad Okrągłego Stołu po wstąpienie Polski do Unii Europejskiej – to czas przemian politycznych, ekonomicznych, a także kulturowych. Polska wtedy „wraca do Europy” – zakończenie zależności od Związku Radzieckiego ujmowano bowiem najczęściej w kategoriach dołączenia i powrotu – ale też okazuje się nie dość europejska, zbyt biedna, pod różnymi względami zacofana. Polska ma więc Europę „gonić”. Okazuje się jednak, że będzie to pogoń długa. Ponadto nie ma konsensusu w kwestii tego, za czym powinno się podążać, a co jest jednak polską specyfiką, której zmieniać nie należy. Europa staje się bowiem coraz zamożniejsza, ale też coraz bardziej laicka. Kościoły pustoszeją. Od 1989 r. kolejne państwa – wpierw kraje nordyckie i Beneluksu – wprowadzają związki partnerskie dla osób tej samej płci. W największych miastach co roku maszerują tłumne parady gejów i lesbijek. Po zniesieniu cenzury nad Polskę nadciąga „pornofala”. Do tego zachodnia kultura popularna coraz śmielej porusza tematy nieheteronormatywności. Zmiany te wzbudzają liczne nadzieje, ale też niepokoje i pytania o cel transformacji. W swoich badaniach analizuję te zjawiska pod kątem płci kulturowej i seksualności.

Lata 90. nie były także po prostu czasem feministycznego postępu. Na niezwykle podatny grunt padły konserwatywne książki popularnonaukowe, czego najbardziej emblematycznym przykładem są publikacje o „płci mózgu”. W krajach Zachodu interpretowane jako konserwatywna odpowiedź na drugą falę feminizmu, w Polsce, gdzie tej fali nie było, funkcjonowały jako zdroworozsądkowe prawdy na temat miejsca kobiet w społeczeństwie. W artykule Nie popadajmy w przesadę z tą równością pokazuję, że pomimo dezaktualizacji terminu „płeć mózgu” zarówno pod względem naukowym, jak i społecznym, pozostaje on ważnym odniesieniem w mówieniu o braku równości płci w Polsce.

Lata 90. to czas profesjonalizacji i rozwoju polskiego ruchu na rzecz praw gejów i lesbijek. Sukcesy legislacyjne zachodnich sąsiadów, a także wyższe wskaźniki akceptacji dla niehetoroseksualności i – mówiąc szerzej – swoboda obyczajowa stawiają Europę Zachodnią jako jasny wzór do naśladowania. Szybko udało się spopularyzować słowo „gej”, które zaczęło uosabiać nowoczesnego mężczyznę, zaradnego obywatela o europejskich aspiracjach. Wczesny ruch stawiał na pozytywną tożsamość, edukację i promowanie tolerancji. Rewersem takiej polityki było jednak wyciszenie informacji o seksie, zwłaszcza przygodnym seksie z mężczyznami, oraz o gejowskich niemęskościach. Jak szczegółowo pokazuję w artykule Global Gay and Soviet Queen w prasie gejowskiej „ciota” i „ciotka” – słowa łączone z łamaniem normy męskości i powściągliwości – stały się głównie tematem dyscyplinujących żartów. Krytyka ciot i ciotek posługiwała się przy tym mizoginią – kobiecość funkcjonowała jako słabość i zależność, nadmiar emocji, brak kontroli nad ciałem. Drugim istotnym tropem był klasizm – ciotki piętnowano jako biedne, niezaradne, roszczeniowe, słowem: nie dość europejskie. Posługiwano się przy tym obrazowaniem podobnym do narracji, za pomocą której w mediach głównego nurtu krytykowano klasę robotniczą. W artykule Polish Aunties in the Transition Era opisuję, jak o ciotach i – szerzej – o homoseksualnych niemęskich mężczyznach i przygodnym gejowskim seksie mówiono w mediach głównego nurtu. Pokazuję, jak neoliberalne rozumienie klasy, sukcesu i porażki w połączeniu z zachodnimi modelami emancypacji oraz seksfobiczną kulturą czasów transformacji uciszały i wykluczały głosy ciot. Podaję także przykłady tego, jak cioty z pozycji marginesu zakłócały propagowaną w mediach ugrzecznioną politykę gejowską, powołując się na subkulturowe tradycje i szlachetność cruisingu.

W przeciwieństwie do ciotek, które oskarżano o nieprzystające do Europy, „radzieckie” zacofanie, drag queens zostały uznane za awangardę Europy i nowoczesności. W artykule The Rise and Fall of Progressive Drag Queen pokazuję, że drag queens z zachodnich parad ujmowano w polskich mediach jako egzotyczną ciekawostkę, odległą i przez to niegroźną. Z kolei polskie drag queens odróżniano od subkultury ciotek, przedstawiając je w mediach jako profesjonalne artystki, które tylko na scenie, w celach zarobkowych odgrywają kobiecość. Podkreślono, że drag jest zabawny, nowoczesny, europejski, a artyst(k)om gratulowano ich sukcesów w przeszczepianiu zachodnich wzorców na polski grunt. Niekiedy odbywało się to kosztem przemilczenia związków między dragiem a kulturą gejowską i stłumienia erotycznego potencjału występów. W zasadzie nieobecne były także przełomowe rozważania Judith Butler o dragu jako symbolu performatywności płci. Można więc powiedzieć, że podczas gdy na Zachodzie drag queen wyrażała fantazję o akceptacji homoseksualności, w Polsce czasów transformacji uosabiała fantazję o akceptacji Polski w Europie – krainie zamożności, otwartości, swobody. W artykule argumentuję, że kluczowa w tym procesie przesunięcia znaczeń była kategoria glamouru, łącząca strategicznie użytą luksusową, olśniewającą kobiecość z fantazją o awansie klasowym i akceptacji wśród arystokracji. Jednocześnie jednak niektóre drag queens w wypowiedziach medialnych uwypuklały swoje związki z kulturą ciot i wyśmiewały ciągłe porażki w próbach osiągnięcia olśniewającej kobiecości. Wnioskuję, że te drag queens, podkreślając własną swojskość i niefortunność, obnażały zarazem iluzoryczność aspiracji geopolitycznych elit.

Foto w awatarze projektu: Olga Drenda